Idąc do baru ogląda się za siebie. Wieczorem, gdy Alfredo jest jeszcze w pracy,  J. zatrzaskuje kratę i przekręca zamki w drzwiach, a z psem wychodzi jeśli  ktoś znajomy jest na ulicy.

Jeszcze niedawno J. chciała sprzedać dom i wyprowadzić się z Ginestry, ale przyjaciółki przekonały ją, że lepiej zostać w wiosce: tu każdy obcy zwraca uwagę, carabinieri  niedaleko, w dodatku znajomi, bo Renato zna cały posterunek w Poggio Moiano. No w Ginestrze mieszka Stefano, wojskowy.

ciemno, prawie noc, z czerwonym światełkiem

Dzisiaj J. ogląda się na wszelki wypadek, ale wkrótce będzie to konieczność. 7. listopada kończy się wyrok pierwszego męża J., który dostał trzy lata za przemoc domową. Jeszcze niedawno, opowiadała nam J, twierdził, że ma porachunki z kurwą. Mój syn też tak uważa, mówiła  J i z jej głosu wynikało, że to boli tak samo jak bolały ją połamane żebra i 25 szwów na głowie.

Tak więc wieczorem dobiega zza okiennic tupot łapek Resa i cicha rozmowa J. z sąsiadem, a potem słyszymy trzaśnięcie kraty i skrzypienie trzech zamków. 

Czasami sprawdzam, czy komórkę nam naładowaną gdybym w nocy musiała dzwonić na posterunek carabinieri w Poggio Moiano.

====
na zdjęciach: ulica w Ginestrze, 2x katedra w Trydencie i safkofag w S. Clemente in Causaria
Alessandro Guerani z Bolonii studiował historię sztuki. Jest znawcą Renesansu. I choć jego najlepsze zdjęcia kojarzą mi się z barokiem, to w portfolio Alessandro jest też kolorystyka skrzydeł, dziewic, pereł, dzieciątek, nawiedzeń, objawień i żywotów świętych, sklepień katedr i ścian klasztorów.


 

Mogłabym też napisać: mistrzowie holenderscy - Pieter Claesz, Clara Peeters i Wilhelm Kalf. Lub Harmen Loeding z Lejdy. Ale napisałam Caravaggio, gdyż to jego światłocień, ostro zarysowane kontury i wybór tematu, tylko że zamiast Dziewicy, która umiera jak zwykły człowiek i Objawienia z zadem konia jest chochelka, pociachana deska, odrapana waga i kawał sera. Objawienie z parmezanem :D


Zdjęcia: Alessandro Guerani, na którego ślad naprowadziła mnie Pani_Serwusowa.
Bary rzymskie to nie są takie zwykłe bary, jak bary w Palermo czy Mediolanie, choć o barach mediolańskich, parmeńskich, a zwłaszcza neapolitańskich można by powiedzieć to samo - że nie są to bary rzymskie, florenckie, weneckie.

Co więcej -- bary rzymskiego Zatybrza  (gdzie nie wiadomo, czy swoista lepkość blatów nie jest trystyczną stylizacją) na Pigneto (które wyróżnia skromna schludność mebli odzyskanych ze strychu) czy w dzielnicy EUR, gdzie dekoratorzy barowych wnętrz nie mogą otrząsnąć się z socrcreal-faszystowskiej estetyki. Są bary, do których rzymianie prowadzą, powiadając, że są najlepsze w mieście. Najsłynniejsze to pewninie Sant'Eustachio za Panteonem, gdzie podaje się lepką i świetną kawę według własnego przepisu, oraz Giolitti, w którym ze względu na bliskość rządu i partlamentu łatwo spotkać takiego czy innego polityka.... 
To cytat z Rzymskiej Komedii Jarosława Mikołajewskiego (Pieśń VI: Chiaro e cremoso), którą polecam gorąco, choć zgrzałam się niemożebnie, gdy uświadomiłam sobie, że książka nie zawiera przypisów i nie ma w niej indeksu. Tak więc, wszelkie użyteczne adresy warto podkreślać, a stronę zapisać na kartce lub, gdy ma się na imię Maja, gdzieś w książce, bowiem Maje mają to do siebie, że kartki gubią.

*

*
Maje czasami próbują przetłumaczyć poezję:
una tazzina con circa 25 millilitri di caffè ornato da una crema consistente e di finissima tessitura, di color nocciola tendente al testa di moro, resa viva da riflessi fulvi. L'aroma deve essere intenso e ricco di note di fiori, frutta, cioccolato e pan tostato. In bocca l'espresso deve essere corposo e vellutato, giustamente amaro e mai astringente
i wtedy wychodzi im coś takiego:
filiżaneczka z 25 militrami kawy przyozdobiona równomierną pianką w kolorze orzechowo-czekoladowym, z beżowymi refleksami. Z intensywnym aromatem zawierającym bogate nuty kwiatowe i owocowe, z posmakiem czekolady i zrumienionego chleba. W ustach espresso musi być aksamitne i pełne, z odpowiednią dawką goryczki, ale nigdy nie cierpkie.
Włoski tekst napisał Luigi Odello, Sekretarz Generalny Istituto Nazionale Espresso Italiano (INEI) z Brescii. Niestety, kursy oferowane przez Instytut nie dotyczą poezji, a jedynie techniki parzenia idealnego espresso przy pomocy najnowszych osiągnięć techniki. Jeśli zaś o technice mowa to początków sprzętu do przygotowania idealnej filiżanki kawy można szukać w XVII wieku. Wtedy to niejaki DuBolloy, Francuz z pochodenia, skonstruował pierwszą napoletanę, pisze w  Il Caffe. Segreti, riti, tradizioni, pochodząca z Neapolu Lejla Mancusi Sorrentina. Zaś rytuał parzenia kawy la cuccumellą, bo tak w dialekcie nazywa się napoletanę, opisuje Eduardo de Filippo w komedii z 1945 roku. To w Questi Fantasmi Eduardo krzyczy zachwycony:  Caspita, questo non e caffe, e cioccolata! i dodaje - widzicie, jak niewiele potrzeba mężczyźnie do szczęścia.....

==== 
o kawie już było: włoszczyzna/kawa




gdy Wenecja nie była jeszcze Wenecją, a łachami piachu porośniętymi trzciną i krzakami, czyli wyglądała tak jak obecnie wygląda Torcello, Torcello było tym czym obecnie jest Wenecja, a więc centrum Laguny, cywilizacyjnym, ma się rozumieć.



Początkowo Torcello było, by użyć współczesnej terminologii, obozem dla uchodźców z rzymskiego Altinum, uciekających przed Barbarzyńcami.  Potem przed dwa wieki nie działo się nic poza wielką powodzią zwaną Rotta della  Cucca, z 17. października 589, pierwszej historycznie udokumentowanej acqua alta, opisanej przez historyka Lombardów. Oczywiście oprócz Wielkiej Wody Torcello zalewały fale uchodźców, o tej pierwszej już wpominałam, potem nadciągnęły następne, tym razem uciekających nie przed Attilą, a przed Lombardami i Frankami. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to dzięki Lombardom i Frankom Torcello stało się centrum Laguny. Wyspa się zaludnia, a mieszkańcy zbijają fortunę na produkcji soli i na pośredniczeniu w handlu z Bizancjum. W w 638 na wyspę przenosi się biskup Altinum. Od tej daty przez następne 300 lat, Torcello kwitnie. Powstają pałace i kościoły, miasto ma ponad 10 tysięcy mieszkańców.

Zdjęcia: Jacqueline Poggi, Vincent, Daniel Daranas i MIchael Day

Z okresu świetności pozostały do naszych czasów jedynie resztki: katedra Santa Maria Assunta,  kościół Santa Fosca i Palazzo del Consiglio (zwanego też Palazzo della Podesta), katedrę wybudowano w VII wieku, przebudowano w 1008 roku. Santa Fosca i palazzo to też wiek XI czyli wiek, w którym dobra passa Torcello dobiegała końca. Trudno powiedzieć co było początkiem końca: malaria? Rosnące wpływy weneckie? A może zmiany geologiczne uniemożliwjące produkcję soli l? A z resztą, czy jest to istotne? Torcello wymierało przez następne cztery wieki, a ostatecznego aktu zniszczenia dokonała nie przyroda, a barbarzyńcy. I nie ci,przed którymi uciekali mieszkańcy Altinum, a ci z drugiej strony Laguny: przez wiele lat Wenecjanie traktowali zabudowę Torcello jako skład materiałów budowlanych. Cud, że ocalało cokolwiek. A ocalały i kamienne mozaiki na posadzce i 18 marmurowych greckich kolumn oddzielających boczne nawy. Zachowały się również mozaiki ukończone zanim położono pierwszą tesserę w bazylice św. Marka. Nad głównym ołtarzem, zamiast tradycyjnego Chrystusa Pantokratora, króluje Matka Boska z Dzieciątkiem, prawdopodobnie dzieło artystów z Konstantynopola. W kaplicy po prawej stronie jest Chrystus z Archaniołami i świętymi Ambrożym, Augustynem, Marcinem i Mikołajem, ciut prymitywniej, gdyż znacznie wcześniej wykonani, a na ścianie zachodniej można podziwiać Sąd Ostateczny, a właściwie jego fragmenty, bowiem w XIX wieku odrestaurowano mozaikę, odrywając jednocześnie jej fragmenty i zastępując nieudoulnie wykonanymi kopiami. Z oryginalnej mozaiki zachowało się jedynie  Piekło.

Co za trafna metafora.


======
O zabytkach Torcello po polsku , nie zgadza mi się jedynie datowanie Palazzo del Consiglio, gdyż moje źródła podają XI-XII wiek.

Ceny i godziny otwarcia można znaleźć na stronie Veneto Inside Połączenie z Torcello warto sprawdzić na stronie ACTV. Na przykład od sierpnia na Torcello płynie 12., jest to linia eksperymentalna, a więc jest możliwe, że ją skasują. Myśmy przesiadali się na Burano.

Najwięcej espresso leje się rano i zaraz po obiedzie, a pod koniec dnia 80% pijących kawę odstawiało pustą filiżankę trzy razy, i  Włoszka pije 1,5, zaś  Włoch - 1,7 filiżanki dziennie. Informację przekazuję za ANSA, włoskim odpowiednikiem Polskiej Agencji Prasowej, choć nie wiem, czy te 1,5 lub 1,7 przypada na statystycznego obywatela czy też jedynie na statystycznego kawosza....

Zdjęcia: tonx, własne, abstract gourmet i supersum(off)
22% Włochów pije przynajmniej jedno espresso w barze, a każdego dnia w 130 tysiącach barów wzdłuż i wszerz półwyspu, leje się 80 milionów espresso, co daje nam - przy przeciętnej cenie 0,85 euro, 64 miliony euro dziennie.

Na ogół jest to kawa od dużych producentów, a więc Lavazzy, Kraft Food Italia (należy do nich Hag i Splendid), Illy, Nestle i Segafreddo. I to oni są głównym eksporterem włoskiej kawy, gdyż o ile Włosi konsumują skromne 6 kg na głowę, to eksportują na wielką skalę. Jak podaje International Trade Center, Włosi prawie nie importują palonej kawy, natomiast 98%,  2000 milionów worków (policzcie sobie, ile to kilo. Dla ułatwienia dodaję że worek to 60 kg) ich kawowego eksportu to właśnie palona kawa, dowód na międzynarodowy sukces espresso.

=====
Więcej kawowych statystyk można znaleźć na stronach European Cofffee Federation i International Trade Center, a gdyby i to nie wystarczało to warto zajrzeć do artykułu o konsumpcji kawy w Business Oggi. Lub kupić sobie książkę Clary i Gigi Padovanich Italia Buon Paese.
Jeszcze trzy lata temu dyskutowało się z przyjaciółką o wychowaniu kotów. Jasne, że koty można nauczyć , wystarczy być konsekwentnym, mówiło się z przekonaniem. Czego się wtedy nie wiedziało, to tego, że to nie my nauczyliśmy koty by nie łaziły po stole, tylko że naszym kotom na stół wchodzić się nie chciało. Cyryl, Baci, Pepper, Muscat, Lucek stołem zainteresowani nie byli.  A obecna ekipa i owszem.


stół w Kropkę
Od kiedy w naszym domu zamieszkali Karolek, Paola, Brunetti i Kropka, konsekwentne zganianie kotów znaczyło picie zimnej kawy (zdążyła wystygnąć, gdy próbowaliśmy wytłumaczyć, że zganienie z jednego krańca stołu nie oznacza zgody na wchodzenie z drugiego) i wmawianie sobie, że stężałe risotto nadaje się do jedzenia. W końcu wywiesiliśmy białą flagę, zrezygnowaliśmy z wychowywania, zganiania,  tłumaczenia po dobroci oraz przy pomocy butelki z wodą. Czyli, mówiąc krótko: wychowano nas. W zamian mam dobre sesje fotograficzne:  jadalnia jest dobrze oświetlona, a na ciepłym stole dobrze się śpi.
Na granicy między miastem a wsią, rosną fragmenty akweduktów. Tu z łopuchów wyrasta ułomek pilaru, tam pilar i kawałek łuku, a jeszcze dalej, krzyżując się z polną drogą wysadzoną po obydwu stronach piniami - ciąg przęseł. Rytm pilarów i łuków naśladuje rytm pni i koron pinii.



Czy budowniczy zapatrzył się na rosnące nam pinie czy też pinie zapatrzyły się na łuki akweduktu? I czy rytm powtarzających się elementów skłonił kogoś, bardzo już współcześnie, do pociągnięcia linii kolejowej wzdłuż parku z akweduktami?

Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...stukoczą koła pociągów jadących z południa wzdłuż Aqua Claudia. Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!... wzdłuż 15 hektarów należących do Parco degli Aquedotti, miejsca na pograniczu Rzymu i Campania Romana, czyli Kampanii Rzymskiej, bowiem na blokowiskach via Lemonia kończy się zabudowa miasta, a za torami widać i pinie i linię horyzontu. Stojąc obróconym plecami do żółtych bloków z brązowymi żałuzjami i beżowego 'gruzowiska' kościoła  Santo Policarpo, można poczuć się jak na wsi. A jeśli zasłoni się przy okazji uszy, to można nawet powiedzieć: wsi spokojna, wsi wesoła.


Aqua Claudia miała swoje minuty sławy. Wystąpiła u Felliniego, w La Dolce Vita. Film rozpoczyna się od sceny z helikopterem: wzdłuż akweduktu leci Jezus na linie.....

Goslar pastelowe


i Goslar nowoczesne

Goslar codzienne

Goslar okien

i Goslar drzwi

a na koniec, Goslar nieobecnych, o których nie potrafię nic powiedzieć poza podaniem, że ich ostatnim miejscem pobytu był Teresienstadt:





Włoszczyznę znalazłam w Goslar, choć wcale się jej tam spodziewałam. Miasto, niekoniecznie odrestaurowane do ostatniego gwoździa, lekko przykurzone i  nonszalancko wymięte, przypominało trochę Włochy, ale większość zabudowań była zdecydowanie niemiecka: pruski mur, kolorowe okiennice, folklor Harzu. Tylko restauracje wydawały się dzielić menu na pół: miejscowe piwa i wina podawane do gnocchi, spaghetti i pizzy.


Mając przed sobą perspektywę 24 godzin w Goslar, zajrzałam do przewodnika: kościoły i zamek,  kilka średniowiecznych szpitali, chata górnika, dom Siemensów, dobrze zachowany kirkut. Oraz włoskie koligacje miasta. I to koligacje najlepszej jakości:

Otóż na europejską scenę polityczną weszło Goslar dzięki Henrykowi III - z dynastii salickiej- Świętemu Cesarzowi Rzymskiemu od 25. grudnia 1046 roku, który wybudował swój zamek na wzgórzu, w miejscu nazywanym obecnie Kaiserphalz. Zamek nadal stoi, z romańskiej kolegiaty wybudowanej w tym samych czasie (a może katedry, bo jako katedra został zaznaczony na mapach) został jedynie przedsionek z pięknymi kolumnami i zbiorem lapidariów.



Goslarski (tytuł ciut na wyrost, ale ciut, bo odwiedził Goslar przynajmniej 17 razy) Henryk III zrobił porządek we Włoszech, gdy na tronie papieskim próbowało siadać jednocześnie trzech papieży. Henryk rozwiązał problem sadzając na tronie czwartego, Suidgera von Morslebena, biskupa Bambergu, który uczestniczył w zwołanym przez Henryka synodzie w Sutrii. Morsleben, już jako papież Klemens II, pięć dni po zakończeniu synodu koronował Henryka III na cesarza, zamykając koło historii: Goslar ma cesarza, a Hornburg, miasteczko położone niecałe 30 km  na północny wschód od Goslar, ma papieża.  Niestety, tylko na jeden rok. Ale to już zupełnie inna historia. My natomiast możemy włożyć goslarkie Suppengrün do garnka i ugotować na niej la mentucciata, zupę pomidorową z miętą, specjalność Sutri i okolic.

Co roku Goslar ogłasza zdobywcę pierścienia cesarza, Goslarer Kaiserring, wręczanego za wybitne osięgnięcia artystyczne. Pierwszym nagrodzonym był Henry Moore. Potem pojawiają się nazwiska Josefa Beuysa, Richarda Serry, Alexandra Caldera, Georga Baselitza i Cindy Sherman, by wymienić kilka ulubionych nazwisk. Na liście jest jeden Włoch: Mario Merz z Turynu. Dostał nagrodę w 1989 roku. Rok po Gerhardzie Richterze i tuż przed Anselmem Kieferem.


========
O Sutri będzie przy okazji. O Henryku III z dynastii salickiej można poczytać na wiki/en, wiki/pl, o Klemensie II pisze angielska wikipedia, ciut mniej polska, a historię miasta najlepiej opowiada oficjalna strona Goslar.
przeczuwaliśmy op-artowskie, rehbergerowe lasowanie mózgów, zmieniając dekor., przy okazji robiąc wystawkę włoskiego designu: oprócz dwóch z Quattro Gatti Belliniego mamy jeszcze fotel up3 (Gaetano Pesce zaprojektował  jeszcze up1, up2, up4, up5,6 i 7).

Jak to Pesce bywa oraz zgodnie z wenecją tradycją nie przejmowania się popularnym pojęciem przyzwoitości, tak i up 3 niektórzy mogą nazwać nieprzyzwoitym. Jak by nie było, przypomina penis, nazwę też można uznać dwuznaczną. Więc w wszystko razem jest jednym wielkim propagowaniem wyuzdania seksualnego :)

Pozdrawiam serdecznie, zboczona włoszczyzna

PS: Gaetano Pesce pojawi się jeszcze we włoszczyźnie.
Powered by Blogger.